PORA DOBREGO KINA!

Odsłony: 2794

 

 

 

Pora dobrego kina

Osnuta na prawdziwej historii opowieść o starszej kobiecie, której niecodzienne poczucie humoru oraz specyficzny dystans do świata i ludzi sprawiają, że życie nabiera zupełnie nieoczekiwanych walorów.

Film Doroty KędzierzawskiejPora umierać" to wielki hołd złożony Danucie Szaflarskiej, która w filmie tworzy jedną z najlepszych kreacji jakie mogliśmy oglądać w kinie w ostatnich latach. Ale przede wszystkim pozwala nam obcować z kinem autorskim w najlepszym wydaniu.

Danuta Szaflarska jest w pewnym sensie symbolem polskiego kina. Zagrała w słynnych "Zakazanych piosenkach" Leopolda Buczkowskiego, pierwszym powojennym filmie, a teraz, po 60 latach, Kędzierzawska obsadzając ją w głównej roli, składa niejako hołd całej filmowej tradycji. Choć oczywiście czyni to we właściwy sobie osobny, ale naznaczony autorskim piętnem sposób.


Aniela (Danuta Szaflarska) to starsza pani żyjąca samotnie w starym domu. Dni spływają jej na prostych czynnościach, rozmowach z psem - jej jedynym towarzyszem. Aniela obserwuje życie dziejące się na zewnątrz, ale niewiele ją ono obchodzi. Syn, który czasami, i wyłącznie z obowiązku ją odwiedza, jest tylko żałosnym cieniem, dowodem porażki, osobą jakby z innego wymiaru. Ale Aniela nie ma pretensji do świata, nie ma w niej zgorzknienia, jest za to powolne godzenie się z nieuchronnością, żartobliwe dystansowanie się do spraw doczesnych. Jedyne co jeszcze tak naprawdę leży jej na sercu, to przyszłość domu, w którym mieszka. Chciałaby by przywrócić mu dawną świetność, wprowadzić ponownie trochę życia w stare progi.

Film Doroty Kędzierzawskiej jest w zasadzie monologiem jednego aktora. Kamera nie opuszcza Szaflarskiej nawet na chwilę. To wielkie wyzwanie, któremu sprostać mogła tylko aktorka jej klasy. Trudno ją przecenić, zwłaszcza, że ciekawych postaci kobiecych mamy w polskim kinie jak na lekarstwo.
Dorota Kędzierzawska, specjalistka od dziecięcego świata, zrobiła film o dorosłym, mało tego, dorosłym, starym człowieku. Jednak to zmiana pozorna. Reżyserka nie zmienia jednak tonu, który świetnie znamy z "Nic", czy "Jestem". Może tylko patrzy na rzeczywistość jeszcze czulej i z niesamowitą pogodą ducha. Aniela jest podobna do dziecięcych bohaterów wcześniejszych filmów reżyserki. Stary człowiek, podobnie jak dziecko, jest w tym świecie outsiderem. Z jednej strony bezbronnym wobec niego, często traktowanym protekcjonalnie, z drugiej, istotą wolną od gry konwenansów i póz. Stary człowiek, jak dziecko, nie musi już niczego udawać, może pozwolić sobie na szczerość wobec świata. Nie musi się już nikomu przypodobywać. Ma za to coś o co w dzieciństwie bardzo trudno ? dystans i ironię.

Kędzierzawska i Artur Reinhart (operator i producent) mają wizję swojego świata. Rzadko w polskim kinie mamy okazję oglądać obrazy tak drobiazgowo dopracowane - od scenariusza, po zdjęcia i scenografię. Czarno ? białe zdjęcia Reinharta estetyzują rzeczywistość, ale nigdy nie osuwają się w kicz, czy zwykłe efekciarstwo. Kędzierzawska jak ognia boi się oniryzmu, dlatego umiejętnie wywarza proporcję między baśniowością (sceny gdy Aniela powraca w marzeniach do własnej młodości) a realizmem. Jest w tym filmie siła pokrzepienia, ale nie tego prostego, naiwnego, ale wynikającego z wiary w siłę kreacji. Świata, w którym się żyje. Filmowego świata Anieli ?Kędzierzawskiej .

Jest tu kapitalna scena. Bohaterka postanawia umrzeć. Zabiera się do tego z pełnym zachowaniem funeralnego obrzędu (czarna suknia, różaniec, gromnica). W pewnym momencie zrywa się z łoża, stwierdzając, że to jakaś głupota z tym umieraniem, i co tez jej w ogóle przyszło do głowy. Podobna myśl towarzyszy widzowi, który w ostatnich latach postawił krzyżyk na polskim kinie autorskim. Dopóki istnieje tak ?osobna osobność? jaką od lat serwuje nam kino Kędzierzawskiej, dopóty warto żyć. Choćby tylko na (w?) celuloidzie.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.