ZAPRASZAMY NA KOLEJNE SPOTKANIE KLUBU FILMOWEGO "ALE NAKRĘCONE"!!!

Odsłony: 213

czas trwania: 1 godz. 51 min.

gatunek: Dramat obyczajowy,

premiera: 2008

produkcja: Francja, USA

reżyseria: Darren Aronofsky

scenariusz: Robert D. Siegel

"Zapaśnik" to nic innego jak prawdziwa historia herosów pokroju Rocky'ego, gdy cichnie skowyt zachwyconego tłumu, gasną światła ramp, a na sali pozostają tylko walające się śmiecie. Randy "Taran" Robinson najlepsze lata kariery i wielkie sukcesy ma już dawno za sobą. Mieszka w przyczepie, pracuje w supermarkecie i wciąż próbuje walczyć na ringu. W końcu spodnie w cekiny i kilka sprawdzonych chwytów to jedyne, co mu pozostało. Jest jeszcze córka, której bohater się wyparł i z którą próbuje odnaleźć kontakt, oraz striptizerka z pobliskiego baru, którą Randy na swój sposób kocha, a która odrzuca jego zaloty.


Show must go on

Darren Aronofsky, po nadętym i skrywającym pod gładką i wypolerowaną formą filozoficzną pustkę "Źródle", powrócił do surowej prostoty. Wystarczyło skierować kamerę na przeoraną życiem twarz Mickey'ego Rourke'a i zamiast używania efekciarskich alegorii i metafor, opowiedzieć prostą historię, aby uzyskać fenomenalny efekt. Zmęczenie życiem i walka o godność dawno już nie były tak ludzkie. A kino sportowe - tak gorzkie.


"Zapaśnik" to nic innego jak prawdziwa historia herosów pokroju Rocky'ego, gdy cichnie skowyt zachwyconego tłumu, gasną światła ramp, a na sali pozostają tylko walające się śmiecie. Randy "Taran" Robinson najlepsze lata kariery i wielkie sukcesy ma już dawno za sobą. Mieszka w przyczepie, pracuje w supermarkecie i wciąż próbuje walczyć na ringu. W końcu spodnie w cekiny i kilka sprawdzonych chwytów to jedyne, co mu pozostało. Jest jeszcze córka, której bohater się wyparł i z którą próbuje odnaleźć kontakt, oraz striptizerka z pobliskiego baru, którą Randy na swój sposób kocha, a która odrzuca jego zaloty. Gdy bohater na skutek zawału serce nie może już walczyć, jego świat się zawala. Pytanie, czy uda mu się podnieść z kolan i odzyskać godność, jest raczej pytaniem retorycznym. W prawdziwym świecie zmęczeni bohaterowie nie wracają na ring, by unieść ręce w geście triumfu i odzyskać mistrzowski pas. Robią to, by co najwyżej jeszcze raz oszukać czas lub odejść z godnością.


Darren Aronofsky zbudował "Zapaśnika" na kreacji Mickey'ego Rourke'a. Facet ma wypisane na twarzy, że swoje przeżył i nieraz próbował odbić się od dna. Z ślicznej buzi dawnego przystojniaka i ulubieńca salonów zostały tylko blizny. Trudno sobie wyobrazić kogoś, kto lepiej  pasowałby do roli Randy'ego. Trzeba powiedzieć, że Rourke wykorzystał szansę, jaką dostał od reżysera, i stworzył kreację, która dźwiga cały film. Ta umęczona kupa  mięsa jest człowiekiem z krwi i kości. Za pomocą spojrzeń i drobnych gestów potrafi oddać zarówno upodlenie, gorycz, gniew, jak i subtelne nuty uczucia i smutku.


"Zapaśnik" to prosta historia w najlepszym tego słowa znaczeniu. W pamięci widza prócz bohatera  pozostanie kilka fenomenalnych scen, jak choćby spotkanie emerytów wrestlingu z fanami. Zmęczeni i schorowani starcy w pustej sali, otoczeni pamiątkami chlubnej przeszłości, sprzedają nielicznym wielbicielom  swoje zdjęcia z autografem za kilka dolarów. Nie sposób też nie wspomnieć o zakończeniu, które jest jednym z najbardziej przewrotnych i gorzkich happy endów w historii kina. W końcu, jakie życie, taki koniec.


Dziwny jest ten świat

Co prowadzi bohatera filmu do dramatycznego finału? To pytanie, moim zdaniem, podstawowe i dlatego właśnie odpowiedź pada w ostatniej scenie. Gorzka prawda płynie w przemowie skierowanej do widzów: "To ty, ty i ty decydujesz, kiedy skończę!". Bo - powiedzmy sobie szczerze - on nie ma wyboru. Randy się już do niczego innego nie nadaje. To dobry człowiek pełen dobrych intencji, ale stan umysłowy i fizyczny zrujnują mu wszelkie plany, zburzą każdą głębszą relację wymagającą odpowiedzialności. Wybór, jakiego dokonuje w ostatniej rozmowie z Cassidy, jest wyborem fikcyjnym. Po ponad dwudziestu latach obijania i bycia obijanym na ringu może podjąć tylko jedną decyzję - jest nią powrót na ring. Już wie. Lekcja z córką nauczyła go, że jeśli postąpi inaczej, ktoś znowu będzie cierpiał.

Zapaśnik i widzowie tworzą relację ofiary i oprawców. Fakt ten uobecnia się w scenariuszu także poprzez odniesienia do "Pasji" Mela Gibsona. Najpierw jest to bezpośrednie zacytowanie przez Cassidy. Jej słowa o człowieku, który musi cierpieć za tłum są jak przepowiednia. Potem nastąpi wierne, pozbawione hollywoodzkiej panierki, ukazanie kaleczonego w walce ciała zapaśnika.


Niestety dalszych analogii nie będzie. Tragizm Randy'ego polega na tym, że jego cierpienie pozbawione jest sensu, a widzowie, którym on się składa w ofierze, po wyjściu z sali natychmiast o nim zapomną. Będą żądni kolejnych krwawych widowisk - niczym domagający się całopalenia bogowie. A on wierzy, że tylko im zależy na jego losie. Chwyta się tej myśli jak tonący brzytwy i... tonie. Tymczasem cyniczny tłum po paru latach nie będzie umiał sobie nawet przypomnieć, czy to był Randy czy Robin - ten co to przelewał krew dla naszej uciechy.

Film skierowany jest do człowieka, który mówi: "to nie ja każę im rujnować zdrowie na ringu, ja tylko oglądam walki", "to nie ja każę jej co noc zostawiać ośmioletniego synka i rozbierać się na wybiegu, ja tylko przychodzę popatrzeć". Jeśli wrażliwość pozwoli, widz zauważy w analogie: "to nie ja niszczę prywatność artysty, biegając za nim z obiektywem - ja tylko czytuję SuperExpress i Fakt", "to nie ja zmuszam dziecko do niewolniczej pracy - ja tylko kupuję tanią chińską koszulkę", "to nie ja wykradam cudzą własność i udostępniam ją innym - ja tylko ściągam kopię". Przesadzam, dramatyzuję? I mi najwygodniej byłoby tak przyjąć. Siedzę sobie w wygodnym fotelu, spokojny o swoje sumienie - no bo nie zabijam, nie kradnę, nawet ojca i matkę szanuję. Między ludźmi pojawiają się jednak relacje znacznie subtelniejsze. Znacznie trudniej jest mi dostrzec mój wpływ na losy Randy'ego czy Cassidy. Więc w jakim celu Aronofsky tak wiernie przybliża nam życie bohatera? Po co pokazuje mi, gdzie śpi, jak pracuje z taką dosłownością, że aż kłuje w oczy? Właśnie po to, bym poczuł, że ich codzienność jest projekcją moich potrzeb... gorzej - moich zachcianek.


Showman czy człowiek, który przegrał życie?

Darren Aronofsky niekonwencjonalnym twórcą jest na pewno, potwierdzi to każdy, szanujący się miłośnik kina. I nie będę wymieniał tutaj tytułów filmów tego reżysera (swoją drogą, ma ich dopiero cztery, razem z tym), ale pozwolę sobie wspomnieć, jakich to tematów dotykały te wcześniejsze obrazy utalentowanego twórcy. Otóż najpierw był film o genialnym (uważanym za psychicznego) matematyku, którego obsesją stała się pewna liczba, potem przyszedł czas na omówienie syndromu heroinistów, co Aronofsky w swoim obrazie ujął w sposób fenomenalny, posługując się niecodzienną narracją, montażem, niczym z teledysków i kilkoma charakterystycznymi aktorami, którzy doskonale wczuli się w swoje postacie. Ostatnią zaś jego tematyką była niepokojąca love story, że pozwolę sobie tak to nazwać, rozgrywająca się na różnych płaszczyznach czasowych. Wszystkie te filmy były bardzo dobre, ba, dwa ostatnie ocierają się o miano arcydzieła. Cóż więc zatem powiedzieć o najnowszym filmie Aronofsky'ego?


"Zapaśnik", co z trudem przyznaję, jest dopiero trzeci w rankingu filmów tego reżysera, co wcale nie znaczy, że jest to film przeciętny, czy nawet poprawny. Przeciwnie, historia Andy'ego Robinsona jest opowiedziana w bardzo sugestywny sposób. Z jednej strony mamy sportowca, do którego jednak bardziej pasuje miano niewyżytego showmana, który na ringu potrafi zrobić naprawdę wiele, byle tylko widownia dobrze się bawiła. Bo Robinson jest wrestlerem, uprawiającym tak zwaną wolną amerykankę. Na ringu dzieją się rzeczy niesłychane, a film jest zmontowany w taki sposób, że widząc walki umięśnionych, spoconych facetów, którzy wzajemnie doprowadzają się do opłakanego stanu, mamy ochotę odwrócić wzrok, a jednak czerpiemy z tego widoku perwersyjną przyjemność. W każdym razie tak było ze mną.


Z drugiej strony jednak film ten to nie tylko opowieść o sportowcu-showmanie. Jest to historia człowieka wypalonego, byłej gwiazdy, która teraz rozmienia się na drobne, bijąc się za marne pieniądze, w mało elitarnym "Klubie Weteranów". Poza areną Andy nie radzi sobie tak dobrze. Jego życie to pasmo porażek, które na pewno w jakiś sposób wpłynęły na jego psychikę. Robinson jest skrzywiony emocjonalnie, jego uczucia są wybrakowane. Przykład? Co naprawdę zapaśnik czuje do swojej przyjaciółki - nocnej tancerki z klubu go-go? Kocha ją, lubi, podziwia, a może traktuje ją, jak ostatnią dechę ratunku, kiedy już nie ma się komu wygadać? Trudno to określić podczas seansu. Inaczej zaś ma się sprawa z uczuciami do dorosłej córki, która, pozostawiona przez ojca niemal na całe dzieciństwo, teraz nie ma nawet zamiaru już z nim rozmawiać. Andy gubi się w tym wszystkim, a do tego ma kłopoty z sercem. Lekarze zapowiadają, że jeżeli nie skończy ze sportem, może zbyt wcześnie zakończyć ziemską karierę. Targany tymi wszystkimi zdarzeniami Robinson staje się człowiekiem zupełnie rozbitym, pozbawionym chęci do życia. Nie żyje, a jedynie egzystuje niczym roślina.

W rolę przegranego i dławionego własnym życiem wrestlera wcielił się brawurowo Mickey Rourke, dla którego jest to powrót do aktorskiej czołówki. Grana przez niego postać, w jego wykonaniu staje się nam bliższa, bardziej barwna, prawdziwa. Zdaję się nam, że takiego Robinsona moglibyśmy spotkać na ulicy, wychodząc do kiosku po fajki. Wytykano aktorowi, że gra jedynie dwoma grymasami. Cóż, to szczera prawda, ale w tej kreacji to wszystko świetnie pasuje i sprawia, że postać "Rama" jest bardziej wiarygodna. Jego nieszczęścia, jego porażki, zwycięstwa,  Rourke gra wszystko genialnie. W pełni zasłużona nominacja do Oscara. Według mnie aktor bardziej zasłużył na nagrodę niż grający homoseksualistę Sean Penn.

Polecam ten film wszystkim miłośnikom dobrego kina, które nie posiada wysokiego budżetu, a jedynie dobry scenariusz, świetnych aktorów i genialnego reżysera.

Darren Aronofsky

data urodzenia:

1969-02-12

miejsce urodzenia:

Nowy Jork, Nowy Jork, USA

Darren Aronofsky urodził się 12 lutego 1969 w Nowym Jorku. Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczął studia filmowe na Harvard University. Jego dyplomowy film "Supermarket Sweep" (1991), w którym wystąpił Sean Gullette, znalazł się w finale National Student Academy Award. W lutym 1996 r. rozpoczął pracę nad scenariuszem do "Pi" (1998), pierwszego w jego karierze pełnometrażowego filmu fabularnego. Nakręcony za zaledwie 60 tys. dolarów (pieniądze pochodziły z datków rodziny oraz znajomych) obraz odniósł sukces kasowy - do listopada 1999 zarobił ponad 3 miliony dolarów. Aronofsky został również nagrodzony za najlepszą reżyserię na festiwalu w Sundance w 1998 r. Kolejnym zrealizowanym przez nigo filmem było "Requiem dla snu" (2000), oparte na noweli Huberta Selby'ego o tym samym tytule. Obraz przyniósł Ellen Burstyn, odtwórczyni jednej z głównych ról, nominację do Oscara. Po odrzuceniu propozycji wyreżyserowania filmu "Batman: Początek", Aronofsky rozpoczął pracę nad trzecim filmem pełnometrażowym "Źródło". Kolejny wyreżyserowany przez niego obraz "Zapaśnik", zaowocował kolejnymi nominacjami do Oscara tym razem dla Mickey'a Rourke'a oraz Marisy Tomei. Rourke otrzymał również nagrodę BAFTA dla najlepszej postaci pierwszoplanowej oraz najlepszego aktora, a Bruce Springsteen dla autora najlepszej piosenki. "Black Swan" (2010), ostatni film Aronofsky'ego, został nominowany do Oscara w pięciu kategoriach (między innymi za najlepszą reżyserię). Finalnie jedyną statuetkę otrzymała Natalie Portman (najlepsza aktorka pierwszoplanowa).