Zapraszamy na kolejne spotkanie Klubu Filmowego ALE NAKRECONE!!!

Odsłony: 136

 

Gatunek: dramat

Produkcja: Francja, Niemcy, Szwajcaria, Węgry

Rok: 2011

Reżyseria: Bela Tarr

Scenariusz: Bela Tarr, Laszlo Krasznahorkai

3 stycznia 1889 roku niemiecki filozof Fryderyk Nietzsche, wychodząc z turyńskiego hotelu, dostrzegł okładanego przez woźnicę kolejnymi batami konia. Fryderyk starał się ochronić zwierzę, lecz bezskutecznie i w dodatku uległ wypadkowi. Wkrótce u słynnego filozofa została zdiagnozowana przewlekła choroba psychiczna, która doprowadziła do poważnego uszczerbku na jego zdrowiu. Autor aż do swojej śmierci nie napisał już żadnego dzieła. A co stało się z koniem? Najnowszy film węgierskiego twórcy Béla Tarra ("Harmonie Werckmeistera") opowiada historię woźnicy, jego córki i konia. Reżyser zapowiedział, że będzie to jego najradykalniejszy, ale także zarazem ostatni film...

Dom na końcu świata

autor: Jakub Socha

Gdzieś, prawdopodobnie na Węgrzech, jest prawdziwy koniec świata. Zwykła chata zbudowana z kamienia, która za chwilę się rozsypie, obok niej rozpadająca się stajnia, w której urzęduje stary koń. W chacie – brodaty starzec i jego niemłoda córka. Siedzą przy drewniej ławie, siedzą pod kocami, siedzą przed oknem; gapią się w pustkę, śpią w ubraniach i w butach, dokładają do pieca, jedzą rękami gotowane ziemniaki. Z zewnątrz próbuje wedrzeć się natura – wiatr wściekle wieje, wali w okna, kurz przysłania krajobraz, na horyzoncie czasem zamajaczą jacyś ludzie, ale po chwili giną w zawiei. I to by było na tyle.

Wiadomo – Tarr jest maksymalistą, w swojej twórczości zawsze liczy się tylko ze sobą, nie pozwala sobie na ustępstwa wobec widza. Nie inaczej jest w "Koniu turyńskim" – filmie obezwładniająco powolnym, ascetycznym, a nade wszystko enigmatycznym. Wyraźnie widać, że to historia o końcu pewnego świata, ale dlaczego właśnie ten świat się kończy, dlaczego nie ma z niego ucieczki, to pozostaje zagadką. Tak samo zresztą jak dwoje bohaterów, którzy zawzięcie milczą. Jeśli cokolwiek można z nich wyczytać, to chyba tylko z ich ciał – znękanych, wychudzonych, choć ciągle silnych, zahartowanych przez niesprzyjające zewnętrzne warunki. Podobnie tajemniczo ma się sprawa z narratorem opowieści – trudno powiedzieć skąd nadaje. Niełatwo zrozumieć też, na jakiej zasadzie ma łączyć się przywoływana przez niego na początku słynna anegdota o Nietzschem, który, jak wiadomo, zwariował po tym, jak objął ramionami katowanego przez woźnicę konia, z koniem filmowego starca, który nie wiedzieć czemu pewnego dnia odmawia dalszej pracy i tym samym daje sygnał do ostatecznego demontażu świata. Czy chodzi tu o podkreślenie, że wiedza nigdy nie może być radosna, bo to, co determinuje i określa człowieka – śmierć, koniec, apokalipsa – zawsze wymyka się z ludzkiej racjonalizacji?


Tarr podkreśla w wywiadach (tych samych, w których zarzeka się, że "Koń turyński" to jego ostatni film), że wreszcie odnalazł swój styl, który tworzy się na styku czystości i konkretu. Coś w tym jest. Z przestrzeni zostało wymiecione wszystko, co zbędne, każdy śmieć, pozostało tylko kilka przedmiotów. Gdyby ustawić je wśród innych rzeczy, które są zwyczajowym wyposażeniem normalnego domu, pewnie wtopiłyby się w tło. Tu każdy z nich odzyskuje znaczenie. Piec, lampa, koc – obserwowane uważnie, z fenomenologiczną otwartością. Wszystkie znajdują swoje miejsce w domu ojca i córki. I to właśnie ten dom, wydaje mi się, jest głównym bohaterem filmu Tarra. Węgier odziera rzeczone słowo ze wszystkich narosłych na nim warstw, pokazuj w innym – właśnie czystym – świetle. Zawsze gdy bohaterowie wychodzą za próg i dostają się we władanie wrednej natury, gdy prą przez wiatr, osłaniając twarze przed wszechobecnym pyłem, rudera, w której wegetują, jaśnieje dziwnym blaskiem. Jaśnieje, bo jest miejscem, do którego zawsze można wrócić – prawdziwym schronieniem przed końcem świata, jakże innym od tego tandetnego, symbolicznego szałasu, który budują bohaterki "Melancholii" von Triera.

Béla Tarr

data urodzenia:

1955-07-21 (57 lat)

miejsce urodzenia:

Pecz, Węgry

stan cywilny:

żona Ágnes Hranitzky

 

Béla Tarr (ur. w 1955 roku w Pécsu) - węgierski awangardowy scenarzysta i reżyser, uznany przez prestiżowy angielski miesięcznik filmowy "Sight & Sound" za jednego z najciekawszych współczesnych reżyserów. Béla Tarr porównywany jest do Miclósa Jancsó, Theo Angelopoulusa, Michelangelo Antonioniego, Andrieja Tarkowskiego i Aleksandra Sokurowa. W 1981 roku ukończył wydział reżyserii Wyższej Szkoły Filmowej w Budapeszcie. Jako filmowiec-amator należał do Studia im. Béli Balazsa. W latach 1989 - 1990 był stypendystą DAAD w Berlinie, a od 1990 r. jest docentem berlińskiej Akademii Filmowej. Od 1997 roku jest także członkiem Europejskiej Akademii Filmowej. Pierwszy amatorski krótkometrażowy film artysta wyreżyserował mając 16 lat. Początkowo tematami jego filmów były problemy społeczne, z jakimi borykały się Węgry w latach 80-tych, a głównymi bohaterami - ludzie z marginesu społecznego. Z czasem jednak Béla Tarr zaczął skupiać się głównie na zagadnieniach metafizycznych, problemach natury ludzkiej, samotności, deformacji psychiki i kalectwa. Reżyser przyznaje się do częstej inspiracji malarstwem (w szczególności obrazami Petera Breugla i Hieronima Boscha) a także filmami Andrieja Tarkowskiego. Béla Tarr operuje własnym, niepowtarzalnym językiem: pół-dokumentalną narracją, alinearną formą opowiadania historii, zamiłowaniem do długich, mrocznych, hipnotycznych, czarno-białych, naturalistycznych ujęć. Artysta często stosuje improwizację. Najchętniej także współpracuje z aktorami-amatorami. Od 20 lat Béla Tarr związany jest z montażystką Agnes Hranitzky, którą uznaje za współreżysera swoich filmów. Razem z węgierskim pisarzem László Krasznahorkaiem napisał scenariusze do trzech filmów: "Potępiony", "Miejskie życie" i "Szatańskie tango". Béla Tarr jest mało znany poza granicami Węgier. Jego filmy z sukcesem są jednak prezentowane na specjalnych pokazach lub na festiwalach filmowych.