Zapraszamy na kolejne spotkanie KF ALE NAKRĘCONE!!!

Odsłony: 111

 

 

 

Czas: 133 min.

Gatunek: Musical

Produkcja: USA, Wielka Brytania

Premiera: 2007

Reżyseria: Julie Taymor

Scenariusz: Dick Clement, Ian La Frenais

 

 

Upojeni latami 60-tymi

Musical powoli wraca do łask. Reżyserzy coraz częściej kręcą filmy, w których ważną rolę odgrywa muzyka. Wszystko byłoby pięknie, gdyby jeszcze powstawało z tych pomysłów coś dobrego. Na szczęście wreszcie mamy okazję zobaczyć musical w jak najbardziej pozytywnym świetle. Mam tu na myśli film "Across the Universe''. Po "Fridzie" Julie Taymor sięgnęła po pomysł nieco oklepany i nie zapowiadający się na coś oryginalnego.

Mamy tu bowiem młodego i przystojnego bruneta o wdzięcznym imieniu Jude. Ów młodzieniec, wyrusza na podbój USA. Chce odnaleźć ojca, a przy okazji znajduje sobie nowych przyjaciół. Główny bohater zdaje się niczym listek przenoszony przez wiatr z jednego miejsca na drugie. Jest na tyle zagubiony i zbuntowany, że nie przeszkadza mu taki stan rzeczy. Właśnie w Stanach Zjednoczonych poznaje młodą Lucy. Nie trudno przewidzieć, że oboje się w sobie zakochują i poznają lata, w których to bunt zdaje się naturalnym stanem rzeczy. Aktorzy grający główne role są przeciętni. Nic nie razi w ich grze, a piosenki przez nich wykonywane nie są mdłe. Jak na młodych aktorów Jim Sturgess i Evan Rachel Wood poradzili sobie z taką produkcją.


Zdecydowanie wielką zaletą filmu, jest fakt, iż w dziele Taymor wykorzystano utwory legendarnego zespołu The Beatles. Jest absolutnie świetny wybór, każdy piosenka idealnie pasuje do fabuły filmu. Czasem wydaje się nam, że muzyka została napisana dla takiego właśnie rozwoju akcji. Nawet imiona głównych bohaterów dobrane są do repertuaru, ponieważ pojawiają się w piosenkach. W efekcie muzyka i fabuła stanowią spójną całość. Dla fanów The Beatles może to być jednak szok. Taymor nie pozostawiła utworów w surowym stanie i zdecydowała się na nowe aranżacje. Muzyka ta jednak jest na tyle uniwersalna, że i tak robi wrażenie.

Drugą zaletą filmu, a raczej kolejną jest strona wizualna. Film "Across the universe" ogląda się niekiedy jak niesamowite dzieło sztuki. Obraz przenosi nas w szalony świat hipisów, bawiąc się wyrazistą kolorystyką. Pokazuje nam pobór do wojska, posługując się symbolami. Wyobraźnia przeniesiona na ekran porusza, wstrząsa, a czasem nawet wzrusza. Taymor przekracza granicę racjonalnej historii, nie boi się eksperymentować. W efekcie możemy zobaczyć sceny pełne oryginalnych pomysłów i wspaniałych obrazów.

Wyjątkowy film zwłaszcza dla fanów zespołu „Te Beatles”. Wszystkie jego elementy składają się na niezapomniane dwie godziny przed ekranem. Ten film przenosi widza w inny świat, jego oryginalność porusza. Polecam wszystkim tym, którzy kochają filmy wyjątkowe i nie trzymające się twardo konwencji.


Świat według Beatlesów

autor: Marcin Pietrzyk

Julie Taymor nieustannie czerpie z szeroko pojętej sztuki, reinterpretuje znane dzieła i tworzy nową jakość w świecie, który zdaje się mieć już ustalone kształty i reguły. Ta amerykańska reżyserka przerobiła już opowiadania Poego, dramat Sofoklesa, tragedię Szekspira i malarstwo Fridy Kahlo. Teraz przyszła pora na muzykę. I tym razem nieposkromiona wyobraźnia i twórcza wrażliwość Taymor ma szansę podbić serca widzów.

"Across the Universe" to historia Jude'a, młodego mieszkańca Liverpoolu, który wyrusza do Ameryki, by spotkać się ze swoim ojcem. Na miejscu zaprzyjaźnia się z Maxem, studentem pochodzącym z wyższych sfer oraz Lucy, która rozpali mu serce do czerwoności. Jude wraz z Maxem przenosi się do Nowego Jorku, gdzie znajdują schronienie u Sadie, aspirującej do kariery piosenkarki. Są lata 60-te, czasy hipisowskiej radości życia, miłości, lecz również niewyobrażalnego smutku, jakim są ofiary zarówno te w Wietnamie, jak i te na ziemi amerykańskiej.



Film Taymor to opowieść o miłości we wszystkich jej fazach, odmianach i kolorach. To historia przyjaźni, radości twórczej. Jest również przypowieścią o cenie, jaką płaci się za podążanie za swoimi pragnieniami oraz za sprzedanie marzeń w zamian za komercyjny sukces. Reżyserce świetnie udaje się oddać atmosferę swobody podgrzanej narkotykowymi substancjami, jak również przerażającą opresję reżimu władzy próbującej kontrolować i ograniczyć wiecznie młodego ducha twórczości.

Jednak przede wszystkim "Across the Universe" to musical i to musical niezwykły, bo ułożony z piosenek Beatlesów. Taymor odeszła jednak od tradycyjnej aranżacji i dość swobodnie potraktowała kompozycje Lennona, McCartneya i spółki. Niektórych, co bardziej zatwardziałych fanów zespołu z Liverpoolu, te nowe wersje mogą przyprawić o ból głowy. Mnie jednak większość z pozycji przypadła do gustu i muszę powiedzieć, że Taymor znakomicie czuje ducha muzyki Beatlesów, jednocześnie nie pozostając niewolnicą tradycji. Dzięki temu mogłem usłyszeć znakomite wykonanie "Let It Be" zaczynające się od pojedynczego głosu a cappella, by przejść w poruszający hymn gospel. Zaraz potem Joe Cocker wyśmienicie wyśpiewuje "Come Together" - wprost fenomenalna aranżacja!



Kiedy mowa jest o filmie Taymor, to oczywiście trzeba wspomnieć o wizualnej stronie filmu. Jak zwykle reżyserka zaskakuje i zachwyca obrazami. To staje się powoli jej znakiem rozpoznawczym i na to się przede wszystkim czeka. Pod maską klasycznego musicalu kryją się wszystkie możliwe wizualne rozwiązania, jakie tylko może zaoferować współczesna sztuka filmowa. Zatem obok sekwencji stylizowanych na typowy musical w stylu "West Side Story" czy "Hair", mamy całkowicie odjechane, fantastyczne, stosujące przedziwne techniki, wizjonerskie sceny, jak choćby ta z Eddiem Izzardem w roli głównej. Na mnie największe wrażenie zrobiła sekwencja poboru do wojska zrealizowana do piosenki "I Want You". To jest czysta esencja Taymor, jakiej nigdy nie mam dość.

Niestety, "Across the Universe" ma jedną słabość - emocjonalną stronę widowiska. Tu Taymor nie jest już tak magiczną twórczynią, za jaką chciałaby uchodzić. Niektóre sceny rzeczywiście nasycone są dużym ładunkiem uczuć. Są to jednak wyjątki, większości scen brakuje pasji i emocji. Reżyserka pozwala rozrastać się swoim wizjom, co niepotrzebnie przedłuża całość i dystansuje emocjonalnie widza. Zdaję sobie sprawę, że twórcy czasem trudno jest porzucić jakąś sekwencję, która sama w sobie jest świetna. Jeśli jednak chce się utrzymać tempo, czasem trzeba coś poświęcić. Taymor chyba tej lekcji jeszcze do końca sobie nie przyswoiła.

Zastanawia mnie też dlaczego reżyserka postanowiła osadzić swoją opowieść w latach 60-tych. Prosta odpowiedź, że były to właśnie czasy The Beatles, wcale mnie nie zadowala. Jej obraz można bowiem odczytywać w sposób bardzo nam bliski i współczesny. Kiedy oglądamy sekwencje wietnamskie, to trudno nie mieć skojarzeń z Irakiem. Zastanawiając się nad tą kwestią, doszedłem do wniosku, że powodem mógł być ruch młodzieżowy z tamtych lat, który nie ma (jak na razie) swojego odpowiednika we współczesnej Ameryce. W latach 60-tych młodzież tworzyła wspólnoty, komuny, ruchy, często gwałtownie i mocno zaangażowane w działalność polityczną. Dziś młodzież woli siedzieć w sieci na MySpace, YouTube czy też szukać najnowszego przeboju kinowego na torrentach.

Jeśli by tak rzeczywiście było, to obraz Taymor idealnie wpisywałby się w istniejący w kinie amerykańskim nurt krytycznie podchodzący do świata współczesnej młodzieży, któremu przeciwstawiane są ruchy lat 60-tych i 70-tych. Taymor, jako uczestniczka tamtych zdarzeń, z sentymentem powraca do czasów swojej młodości, jednocześnie komentując świat swego potomstwa.

Niezależnie od wymowy filmu, "Across the Universe" to kolejne niezwykłe przeżycie wizualne, jakie zapewnia nam twórczyni "Tytusa Andronikusa" i "Fridy". Wspaniały obraz, świetna muzyka i dobre role aktorskie składają się na znakomity, mimo że czasami nieco suchy emocjonalnie, spektakl. Obraz warty obejrzenia.

Julie Taymor

data urodzenia:

1952-12-15 (60 lat)

miejsce urodzenia:

Newton, Massachusetts, USA

stan cywilny:

mąż Elliot Goldenthal

 

 

Julie Taymor to uznana amerykańska reżyserka teatralna, filmowa oraz operowa. Od najmłodszych lat fascynowała się teatrem, folklorem i mitologią. W wieku 10 lat przyłączyła się do Dziecięcego Teatru w Bostonie, z którym dość długo pozostała związana. Obok ogromnej fascynacji teatrem, interesowała się dalekimi kulturami, ich obyczajowością i folklorem. Efektem tej fascynacji były podróże do Sri Lanki oraz Indii, które odbyła w szkole średniej w ramach wymiany międzynarodowej. Mając lat 16 rozpoczęła naukę pantomimy w szkole Jaquesa le Coq w Paryżu. Przypuszcza się, iż to właśnie nauka w tej szkole miała największy wpływ na teatralną wrażliwość Taymor. W 1969 roku rozpoczęła studia w zakresie mitologii i teatru na Oberlin College w Ohio. Po uzyskaniu dyplomu wyjechała do Japonii, gdzie zgłębiała tajemnicę japońskiego lalkarstwa. Następnie przez pięć lat przebywała w Indonezji, gdzie pracowała jako reżyser w międzynarodowym teatrze wraz z azjatyckimi, europejskimi i amerykańskimi aktorami. Po powrocie do USA rozpoczęła pracę na Broadwayu, gdzie odniosła pierwsze sukcesy. Rozgłos Taymor, jako reżyserce filmowej, przyniosła głośna adaptacja dramatu Williama Szekspira Tytus Andronicus. Już w tym filmie zauważyć możemy cechy charakterystyczne dla reżyserskiego stylu Taymore. Reżyserka znana jest z zaskakujących wizji wynikających z nietypowych połączeń gatunków oraz z mieszania z sobą różnych dziedzin sztuki. Oglądając filmy Taymore warto zwrócić uwagę na kostiumy - w nich odzwierciedla się folklorystyczna fascynacja reżyserki. Inspirację do swych dzieł Taymore czerpie z literatury, malarstwa, dramatu, a także z muzyki, czego efektem są dzieła o szerokim charakterze intertesktualnym.

 


filmografia Julie Taymor

reżyser

tytuł

ocena

2010

 

5,5

2007

 

7,5

2002

  • Frida
  • za ten film otrzymała nagrodę Nagroda Specjalna oraz 1 nominację

 

7,6

1999

 

7,2

1992

 

 

1986

 

4,0