Wielki piątek z Klubem Filmowym - ZAPRASZAMY!

Odsłony: 95

 

 

Czas: 2 godz.

 

gatunek:

produkcja:

premiera:

2010

reżyseria:

scenariusz:

 

 

 

 

Lata 90., w górach Maghrebu znajduje się klasztor cystersów. Ośmiu francuskich mnichów żyje pośród ludności muzułmańskiej. Gdy fundamentaliści islamscy mordują grupę zagranicznych pracowników, region ogarniają zamieszki i związany z nimi niepokój. Wojsko proponuje zakonnikom ochronę i opuszczenie miejsca zagrażającego ich życiu. Jednak mnisi bez względu na rosnące wokół nich niebezpieczeństwo, decydują się zostać. Niedługo potem otrzymują od terrorystów ostrzeżenie...
Film jest zainspirowany wydarzeniami, które miały miejsce w Tibhirine w Algierii, między 1993 a 1996 rokiem.

 

Rozmowy przy stole

Zanim nagrodzony Grand Prix w Cannes film stał się "Ludźmi Boga", dystrybutor opatrzył go zgodnym z oryginałem tytułem "O bogach i ludziach". Ironia polega jednak na tym, że to finałowa wersja tytułu lepiej oddaje wymowę dzieła Xaviera Beauvoisa. Zamiast wątpić, pytać czy roztrząsać konflikty między tym, co boskie i ludzkie, twórcy proponują wizję chrześcijaństwa kompletnego, niezbrukanego, zgodnego z duchem demokracji,  a także, jak pisał w swoich canneńskich dziennikach Tadeusz Sobolewski – "realizującego się w prostym ludzkim geście".

Oparta na faktach akcja "Ludzi Boga" zabiera nas do klasztoru położonego u podnóża gór Atlas w algierskim Tibhirine. Opiekujący się czule muzułmańską ludnością cystersi stają przed dylematem, który może wstrząsnąć fundamentami ich wiary. Eskalacja  wojny domowej zmusza bohaterów do podjęcia trudnej decyzji – zostać wraz z miejscowymi i żyć na celowniku ekstremistów czy uciec i kontynuować klasztorną egzystencję w innym regionie Afryki?


W swoim ascetycznym filmie Beauvois próbuje zadawać ważne pytania. Co jest istotą męczeństwa? Czy misja społeczna jest nierozerwalnie związana z powołaniem? Czy wiara, podobnie jak miłość, jest prawdziwa tylko, jeśli "przetrwa wszystko"? To z jednej strony klasyczny, arthouse’owy "symulator mnicha", pozwalający scena po scenie prześledzić codzienne życie w klasztorze (vide "Wielka cisza" Philipa Groeninga), z drugiej – teologiczna dysputa prowadzona z wykorzystaniem większości technik i środków filmowego minimalizmu.

Paradoksalnie, zbyt mało dzieje się poza kadrem, brakuje niezapisanej przestrzeni między słowami, niewiele da się wyczytać z namiętnie kontemplowanych twarzy bohaterów.  Gdy trzeba zaangażować widza w jakiś proces intelektualny, reżyser sadza cystersów przy stole i każe im deliberować na tematy największej wagi. Słowa leją się jak z odkręconego kranu, kamera nieruchomieje, żywy dotąd świat zastyga, wsłuchany w wypowiadane ze stoickim spokojem  zdania. Pomijam już nawet drażniące błędy konstrukcyjne. Rozwodniony kilkunastoma zakończeniami film ciągnie się tak, jakby reżyser czerpał z męczeństwa widzów perwersyjną frajdę. Na domiar złego, finał, wzniesiony na ogranej metaforze podróży na drugą stronę lustra, do lepszego ze światów, jest banałem wieńczącym to niebanalne dzieło.

"Ludzi Boga" obejrzało we Francji już 3 miliony widzów, co dla błyskawicznie sekularyzującej się Europy musi być wynikiem zastanawiającym. I jeśli potrzeba chrześcijaństwa, "realizującego się w prostym geście" jest rzeczywiście tak powszechna, to impregnowany na wszelką krytykę Beauvois powinien tylko powiedzieć "amen".

 

 

O powołaniu

W filmie Xaviera Beauvois spotykają się chrześcijanie gotowi umrzeć za wiarę, muzułmanie którzy chcą spokojnie żyć, oraz islamscy terroryści. Tytuł filmu brzmi w oryginale "O ludziach i o Bogach",  ponieważ krzyżują się w nim różne punkty widzenia i  różne stosunki do religii.

Film opowiada o prawdziwych wydarzeniach. Bohaterami są francuscy trapiści (Zakon Cystersów), których klasztor znajdował się w Tibhirine. Od początku filmu obserwujemy rytm  pracy i modlitwy zakonników, którzy utrzymują przyjazne relacje z wyznającymi islam mieszkańcami okolicy. Jeden z mieszkańców podkreśla, że ich wioska rozwinęła się tylko dzięki mnichom. Chociaż chrześcijan i muzułmanów nie łączy religią, z całą pewnością robi to religijność i wzajemny szacunek. Obie grupy udowadniają,  że wyznawcy różnych religii mogą żyć obok siebie w pokoju.

Mnisi są ukazani jako zwykli ludzie borykający się z wewnętrznymi rozterkami, takimi jak strach, wątpliwości i smutek. Przeważająca liczba ujęć w zbliżeniu pozwala widzowi  "oswoić się" z każdym z bohaterów. Reżyser subtelnie wprowadza oglądających do intymnego, duchowego świata zakonników.

Bohaterowie zastanawiają się nad przyjęciem propozycji rządu Tibhirinu o powrocie do Francji. Pomimo początkowej różnicy zdań, chcą zostać bez względu na zagrożenie ze strony żołnierzy i terrorystów. Kluczowa scena, w której mężczyźni płaczą, a w tle gra "Jezioro łabędzie", pokazuje zakonników wzruszonych pogodzeniem się z losem i swoim powołaniem. Tu pojawia się zaduma, czy gdzieś we Francji żywi zakonnicy nie przydaliby się bardziej niż na bombie zegarowej bezlitośnie odmierzającej czas. W tym miejscu przypomina mi się zdanie, które pada w klasztorze: Słabość sama w sobie nie jest cnotą, ale doświadczeniem głębi rzeczywistości, słabość musi być kształtowana.

Montaż zszywa dwa różne światy, z jednej strony mamy ciszę klasztoru, z drugiej - warkot ciężarówek. Po każdej modlitwie mnichów atmosfera jest coraz bardziej napięta. Pojawia się nieprzyjemna, męcząca świadomość nieuchronnego zbliżania się tragicznego finału. Szczegóły ostatniej drogi zakonników nie są znane, reżyser nie pokusił się o własne sugestie.

Film nie usiłuje nawracać na wiarę. Aby zrozumieć "Ludzi Boga", wystarczy bez uprzedzeń spojrzeć na bohaterów wyznających szczególną filozofię życia. To historia ludzi wiernym swojemu powołaniu bez względu na okoliczności. Tak jak ich Bóg, chcą być do końca z tymi, którym służą. Nie jest to więc film o Bogu, jak np, "Pasja", ale o ludziach Boga. Postawa mnichów zaskakuje wielu, np. jeden z żołnierzy nie może zrozumieć, dlaczego Christian (Lambert Wilson) modli się nad zwłokami terrorysty, ponieważ on sam wyznaje raczej zasadę oko za oko, ząb za ząb.

Film jest przejmujący, ale nie trafi do wszystkich ze względy na styl, długie sceny w ciszy, wiele modlitw i psalmów. To wszystko sprawia, że dzieło francuskiego reżysera może wydawać się po prostu ciężkie. "Ludzie Boga"  zebrali wiele pochwał, ale nie zabrakło również głosów krytycznych. Według niektórych film trąci ogromną pychą, dewocją i boleśnie kiczowatym zakończeniem. Moim zdaniem, takie opnie wynikają z kompletnej nieznajomości życia monastycznego.Co więcej, idąc tym tropem można powiedzieć, że tamto prawdziwe wydarzenie z 1996 roku było "kiczowate"..

Xavier Beauvois starał się wiernie przedstawić środowisko Algierii i życie klasztorne z jego regułami, dlatego film ociera się wręcz o dokument. Surowe zdjęcia, realizm w pokazaniu np. napadu terrorystów na grupę Chorwatów, wprowadza niepokój wiszącej w powietrzu śmierci dalekiej od mistycyzmu i patosu, a bliskiej przerażającej, nagiej rzeczywistości.

 

 

 

Xavier Beauvois

 

 

data urodzenia:

1967-03-20 (46 lat)

miejsce urodzenia:

Bruay-en-Artois, Francja

stan cywilny:

żona Agata Boetti, 2 synów: Arthur (ur. 27.08.1992) i Antoine (ur. 23.05.1996)

2010

  • Ludzie Boga
  • Hommes et des dieux, Des
  • za ten film otrzymał nagrodę Grand Prix Festiwalu oraz 1 inną nagrodę i 8 nominacji

 

6,9

 

 

2009

 

 

 

 

2005

  • Młody porucznik
  • Petit lieutenant, Le
  • za ten film otrzymał nominację do nagrody Cezar oraz 1 inną nominację

 

6,6

 

 

2000

  • Selon Matthieu
  • za ten film otrzymał nominację do nagrody Złoty Lew

 

7,8

 

 

1995

  • Pamiętaj, że umrzesz
  • N'oublie pas que tu vas mourir
  • za ten film otrzymał nagrodę Nagroda Jury oraz 1 nominację

 

7,5

 

 

1991

  • Nord
  • za ten film otrzymał nominację do nagrody Cezar oraz 1 inną nominację